Jestem alkoholikiem ale wyleczonym
Jestem alkoholikiem. Minęło 20 lat od dnia kiedy uświadomiłem to sobie.
Tylko ten kto powie jestem alkoholikiem, jestem chory, chcę się leczyć,
ma szansę wytrzeźwieć. Wytrzeźwieć to nie znaczy wyleczyć kaca, przestać
pić, to znaczy przewartościować swoje życie.
Mija siedem
miesięcy od dnia kiedy wyszedłem z ciągu alkoholowego. Myślę, czuję że
zaczynam powoli, powoli trzeźwieć. Ten obecny stan rzeczy,
nieprawdopodobny, szczęśliwy wręcz po tylu latach osiągnięty,
zawdzięczam panu Wojciechowi Góreckiemu.
Jestem alkoholikiem. Minęło 20 lat od dnia kiedy uświadomiłem to sobie.
Tylko ten kto powie jestem alkoholikiem, jestem chory, chcę się leczyć,
ma szansę wytrzeźwieć. Wytrzeźwieć to nie znaczy wyleczyć kaca, przestać
pić, to znaczy przewartościować swoje życie.
Mija siedem
miesięcy od dnia kiedy wyszedłem z ciągu alkoholowego. Myślę, czuję że
zaczynam powoli, powoli trzeźwieć. Ten obecny stan rzeczy,
nieprawdopodobny, szczęśliwy wręcz po tylu latach osiągnięty,
zawdzięczam panu Wojciechowi Góreckiemu.
20 lat temu, kiedy
pojąłem kim jestem, rozpocząłem różne próby leczenia takie jak: terapie
grupowe, mityngi AA, nowatorskie wówczas leczenie poprzez medytacje Zen i
różnorakie wielomiesięczne kuracje odwykowe, a skończyłem przed
oddziałem uzależnień w Tworkach, z którego uciekłem mając skierowanie od
psychiatry i zagwarantowane miejsce.
Po tym wydarzeniu moje życie
legło w gruzach. Byłem prawie na dnie. Żona postawiła mi ostateczne
ultimatum. Od znajomych dostała telefon do pana Wojciecha Góreckiego.
Szczerze powiem, że bez wiary w sukces umówiłem się na spotkanie. Jestem
do bólu racjonalnym, mam ścisły umysł i pojęcia takie jak
podświadomość, biostymulacja, hipnoterapia nie budziły we mnie poważnego
zainteresowania. Było to coś z pogranicza abstrakcji.
Jestem
agnostykiem, ale to co wydarzyło się w moim życiu określiłbym tak: stał
się cud. Po kilku spotkaniach w gabinecie p. Wojciecha Góreckiego
powróciła wiara w to, że można wydostać się z tego upodlenia. Zacząłem
odczuwać wstręt do alkoholu, często była to też obojętność, ale
charakterystyczny był właśnie ten wstręt. Powracała do mnie nadzieja.
Po
skończonej terapii poczułem się pewniej może słowo szczęśliwy byłoby tu
odpowiednie. Oczywiście nie piję. Alkohol stał się dla mnie obojętny, a
jego zapach wzbudza we mnie odrazę. Myślę i wierzę w to, że stan ten
będzie trwał jak najdłużej a może na zawsze.
Biostymulacja to
jest wspaniałe "narzędzie", jednak praca nad sobą zależy już tylko ode
mnie. Jestem alkoholikiem ale wyleczonym.
Śmiało mogę teraz to powiedzieć. Pan Wojciech Górecki uratował mi życie (a może dał szansę na nowe)
Grudzień 2005 r.
Marek lat 46, Warszawa