Hipnoza - pomost do podświadomości
Pod koniec lat 90. takie przypadki odnotowano we Włoszech kilkakrotnie.
Kolejni właściciele sklepów zawiadamiali o tajemniczym znikaniu gotówki z
kas sklepowych. Sprzedawcy nie potrafili wyjaśnić, jak do tego doszło.
Niektórzy przypominali sobie tylko, że ostatnimi klientami byli dwaj
Hindusi. Kiedy detektywi przejrzeli taśmy ze sklepowej kamery, nie mogli
uwierzyć własnym oczom. Sprawcy hipnotyzowali ekspedientów! Sprzedawcy
byli przy kradzieży, ale wprowadzeni w trans tkwili bez ruchu, nie
zdając sobie sprawy, co się dzieje. Nie próbowali powstrzymać intruzów
ani ich gonić. Wkrótce nieuczciwi hipnotyzerzy zostali ujęci na gorącym
uczynku. Policjanci i kupcy odetchnęli z ulgą.
Pod koniec lat 90. takie przypadki odnotowano we Włoszech kilkakrotnie.
Kolejni właściciele sklepów zawiadamiali o tajemniczym znikaniu gotówki z
kas sklepowych. Sprzedawcy nie potrafili wyjaśnić, jak do tego doszło.
Niektórzy przypominali sobie tylko, że ostatnimi klientami byli dwaj
Hindusi. Kiedy detektywi przejrzeli taśmy ze sklepowej kamery, nie mogli
uwierzyć własnym oczom. Sprawcy hipnotyzowali ekspedientów! Sprzedawcy
byli przy kradzieży, ale wprowadzeni w trans tkwili bez ruchu, nie
zdając sobie sprawy, co się dzieje. Nie próbowali powstrzymać intruzów
ani ich gonić. Wkrótce nieuczciwi hipnotyzerzy zostali ujęci na gorącym
uczynku. Policjanci i kupcy odetchnęli z ulgą.
W pułapce monotonii
Hipnoza
- chociaż niekiedy bardzo przypomina sen - snem nie jest. Dowodzą tego
badania elektroencefalograficzne mózgu. Inną częstotliwość mają bowiem
fale mózgowe człowieka śpiącego, inną rozbudzonego, a jeszcze inną
zahipnotyzowanego. Taki stan osiągamy wielokrotnie w ciągu każdego dnia
bez pomocy hipnotyzera. Zapatrzeni w jakiś punkt na suficie, jakbyśmy
wyłączali się na chwilę. Podobnie bywa podczas jazdy pociągiem -
wsłuchani w miarowy stukot kół, nie śpimy wprawdzie, ale też niewiele do
nas dociera z tego, co mówią współpasażerowie. Taki stan nie jest
niebezpieczny, o ile nie ujawni się np. podczas prowadzenia samochodu.
Monotonny
krajobraz, prosta droga i równomiernie migające za szybą drzewa mogą
działać jak wytrawny hipnotyzer. Dodatkowo jeszcze, niczym prowadzony na
smyczy, nasz wzrok podąża za białą linią rozdzielającą pasy drogi.
Dźwięk silnika wywołuje znużenie zmysłów, mózg zaczyna emitować fale
alfa, charakterystyczne dla stanu hipnotycznego. Pomimo otwartych oczu
kierowca nie kontroluje, co się dzieje, znajduje się jakby w odmiennym
stanie świadomości. Potocznie mówi się, że ktoś zasnął za kierownicą. W
wielu przypadkach z medycznego punktu widzenia nie ma mowy o śnie. Bez
wątpienia jest to hipnoza.
Kto się boi transu?
Różni
hipnotyzerzy, posługujący się tą samą metodą, wobec tej samej osoby
osiągają niejednakowe wyniki. O efekcie decyduje osobowość hipnotyzera i
jego wiedza.
"Każdy może przeczytać samouczek hipnotyzerski i
praktykować. Jednak wiedza takiej osoby jest cząstkowa. Z książek nie
dowiemy się o mowie ciała, gestach, które stanowią klucz do
podświadomości człowieka. Bez tego nie można się spodziewać dobrych
efektów" - opowiada hipnoterapeuta Wojciech Górecki, uczeń Marii Szulc,
jednej z najlepszych polskich hipnoterapeutów.
Nie bez znaczenia jest
też osobowość osoby hipnotyzowanej. Fachowcy podkreślają, że najłatwiej
wprowadza się w trans ludzi silnych psychicznie. Są pewni siebie,
otwarci na eksperymentowanie, nie boją się drugiego człowieka. Taką
osobę można za pierwszym razem wprowadzić nawet w głęboki trans. Jednak
ludzie mniej podatni na hipnozę też mogą się tego nauczyć. Każda kolejna
próba zwiększa szanse na osiągnięcie głębszego wejścia w hipnozę.
Według
badań, całkowicie niepodatnych na hipnozę jest około 5% ludzi. Mogą oni
wejść w trans, ale dopiero po kilkuset próbach. W najgłębszy trans
można wprowadzić około 25% ludzi. Reszta osiąga średnie stany
hipnotyczne.
Głębokość transu można oceniać na podstawie tego, jak
trudne polecenia wykonuje osoba poddana hipnozie. W stadium nazywanym
lekkim - zahipnotyzowany odczuwa senność i przyjemne odprężenie. Mimo że
doskonale zdaje sobie sprawę, co się wokół niego dzieje, jest już
podatny na sugestie. Bardzo często lekką hipnozę stosują terapeuci
leczący z nałogów i nerwic.
Osoba wprowadzona w stadium średnie nadal zachowuje świadomość, ale nie może otworzyć oczu.
W
średnim stadium hipnozy zmysły są bardzo znużone, ale nie ulegają
halucynacjom. Po wejściu w stan głęboki można na polecenie hipnotyzera
otworzyć oczy, chodzić i mówić, jednak... widzi się, słyszy i czuje
tylko to, co sugeruje hipnotyzer.
Takie sugestie są niewyobrażalnie
silne. Przeprowadzano eksperymenty, w których zahipnotyzowanemu
komunikowano, że będzie poparzony rozżarzonym prętem, po czym hipnotyzer
dotykał go długopisem. W miejscu dotknięcia długopisem pojawiały się
zaczerwienienia i bąble, a poddawana eksperymentowi osoba czuła ból.
Sławę
zyskał też popisowy numer estradowych hipnotyzerów zwany mostem
hipnotycznym. Człowiek wprowadzony w trans jest w stanie wisieć między
dwoma taboretami, opierając o ich krawędzie tylko pięty i głowę. Taka
żywa ławka może wytrzymać ciężar dorosłego mężczyzny! Nawet wysportowany
i silny człowiek nie podoła takiemu zadaniu na jawie.
Tej
prezentacji hipnotyzerzy nie wykonują już od lat. Po tak ogromnym
wysiłku hipnotyzowane osoby miały obolałe mięśnie, doznawały urazów
kręgosłupa. Cierpiały jednak dopiero po wybudzeniu. W trakcie pokazu nie
czuły bólu ani zmęczenia...
Nieograniczona władza, jaką posiadają
wytrawni hipnotyze-rzy, przeraża i fascynuje zarazem. Często pojawiają
się pytania, czy zahipnotyzowanego człowieka można wykorzystać do
popełnienia zbrodni albo nakłonić do samobójstwa.
Zbrodnia doskonała?
Znawcy
tematu podkreślają, że nawet najgłębiej zahipnotyzowana osoba nie jest
bezwolna. Człowiek będący w transie nie wykona polecenia, które jest
niezgodne z jego sumieniem.
Hipnotyzerzy uspokajają, że gdyby polecić
komuś, aby wyskoczył przez okno - nie uczyni tego. W takich przypadkach
ludzie natychmiast się budzą. Nawet najwytrawniejszy hipnotyzer nie
jest zdolny utrzymać transu, jeżeli wydaje polecenia sprzeczne z
wartościami wyznawanymi przez zahipnotyzowanego. Gdyby jednak hipnotyzer
zasugerował, że jest upalny dzień, a za oknem znajduje się wspaniały
basen... Wszystkie autorytety przyznają, że taka sugestia spowodowałaby
wykonanie polecenia zahipnotyzowany skoczyłby z okna.
Dowodzi to, że
zabezpieczenie w postaci naszego sumienia można obejść. Ktoś, komu
wydaje się, że jest na planie filmu i strzela tylko na niby,
teoretycznie może być wykorzystany do prawdziwego zabójstwa. Taki
człowiek nie będzie miał oporów przed pociągnięciem za spust. Jemu się
przecież wydaje, że to jedynie gra.
Oczywiście, to tylko teoria.
Dotychczas nie odnotowano przypadków hipnotyzowania ludzi w celu
popełnienia zbrodni. Jedynym oficjalnie przedstawionym przypadkiem
wykorzystania hipnozy do celów przestępczych była afera z Hindusami
okradającymi sklepy we Włoszech.
Strach ma wielkie oczy
Czy
moc, jaką daje hipnoza, oznacza, że należy się bać hipnotyzerów? Z
pewnością nie. Chociaż można ją wykorzystać w niecnym celu - zazwyczaj
jednak dzięki niej można człowiekowi pomóc. Specjaliści podkreślają
skuteczność sugestii hipnotycznej w leczeniu różnych uzależnień, nerwic,
a także łagodzeniu bólu.
Wojciech Górecki stosuje hipnoterapię w
leczeniu alkoholików. Twierdzi, że w 95 procentach przypadków
uzależnienia na stałe znikają już po kilku seansach. Często korzysta z
hipnozy regresywnej. W czasie seansu "cofa" więc swoich pacjentów do
czasów niemowlęcych, a nawet okresu płodowego.
"Trzeba pamięć
przykrego zdarzenia wyjąć z mroków podświadomości" - mówi Górecki.
"Ujawnić ją, pokazać pacjentowi i przemienić tamten strach w oswojonego
wróbla". Często seanse odbywają się w płytkim transie. Jak twierdzi,
głębokość hipnozy nie jest wyznacznikiem sukcesu terapii. (...)
Maciej Nowakowski
FOCUS