Wracając do siebie
Zielona
łąka ciągnie się jak okiem sięgnąć: od stóp po horyzont. Robisz kilka
kroków po miękkiej, soczystej trawie, która ugina się pod twoimi
stopami. Czujesz tę radość stąpania po niej. Nad tobą błękitne niebo, w
przestworzach słychać głosy ptaków. Cieszysz się, że jesteś.
Ilu ludzi, tyle podświadomości. Do każdej potrzebny jest inny klucz
Zielona
łąka ciągnie się jak okiem sięgnąć: od stóp po horyzont. Robisz kilka
kroków po miękkiej, soczystej trawie, która ugina się pod twoimi
stopami. Czujesz tę radość stąpania po niej. Nad tobą błękitne niebo, w
przestworzach słychać głosy ptaków. Cieszysz się, że jesteś.
Rozglądasz
się wokół. Jest pięknie. W oddali dostrzegasz duże drzewo. Widzisz jak
wiatr porusza gałęziami, gdy podchodzisz bliżej, słyszysz jego szum.
Obok drzewa wije się rzeka. Brzeg jest łagodny, możesz podejść blisko
wody, dotknąć jej, poczuć chłód.
Kiedy podmuch wiatru staje się
mocniejszy, z drzewa spadają liście. Wirując w napowietrznym tańcu
wpadają w nurt z ledwie słyszalnym pluskiem. Listkowe łódeczki lądują ci
pod nogami, kręcą się, giną w dali, po chwili już ich nie widzisz.
Znikają za zakrętem rzeki.
Przykucnij na brzegu, pomyśl chwilę, a
kiedy kolejny liść wpadnie do wody, połóż nań swój największy kłopot.
Potem kolejny, i jeszcze jeden. Kładź zmartwienia, złości, niemoce.
Patrz jak odpływają, giną za zakrętem, przepadają na zawsze. Już ich nie
ma, już jesteś wolny, swobodny...
Większość z nas wie o istnieniu
podświadomości, połowa zdaje sobie sprawę, że dzięki niej można zmieniać
świadome życie, zaś ledwie parę procent potrafi robić to w praktyce. Ci
ostatni za pomocą wrodzonych lub wyuczonych przez lata zdolności tak
programują na planie podświadomym swoje działania, by osiągać cele
założone w świadomym, fizycznym życiu. Czym bowiem innym, jeśli nie rozmową z podświadomością
okazuje się pozytywne myślenie, powtarzanie sobie, że jesteśmy
doskonali a nasze ruchy są precyzyjne, potrzebne, zamieniające w sukces,
każde wydawałoby się, niepowodzenie.
Dotrzeć do podświadomości nie
łatwo. To wspaniały, ale wymagający towarzysz naszego jestestwa: trochę
narowisty, krnąbrny, czasami do bólu szczery, zawsze jednak skory i
gotowy do pomocy, jeśli tylko będziemy z nim równie szczerze rozmawiać i
po przyjacielsku prosić o pomoc.
Podświadomość istnieje od zawsze
Od
chwili, gdy narodził się człowiek skrzętnie zapisuje matrycę jego DNA
przekazując wciąż kolejnym pokoleniom głęboko skrywane lęki: przed
smokami, ogniem, piorunem, burzą i potopem. One wszystkie w nas tkwią.
Jeśli to rozumiemy, jeśli mamy silną osobowość lub potrafimy zapanować
nad tymi sygnałami - nie uwidaczniają się. To tak jak z organizmem: gdy
nasz układ immunologiczny (odpornościowy) jest w doskonałym stanie -
żadna choroba nie ma do nas dostępu. Jeśli jest w kiepskiej kondycji -
byle przeziębienie kończy się zapaleniem płuc.
Psychostymulacja
jest nowoczesną metodą wpływania na stan psychofizyczny człowieka przez
oddziaływanie na umysł (pośrednio zaś na cały organizm) na poziomie
podświadomym. Metodę tę stworzyła profesor Maria Szulc
Tysiące
atakujących nas bodźców odbieramy przez podświadomość. Wszystko to
chłoniemy w siebie. Na poziomie świadomym odbieramy jednak zaledwie
nikły ich procent. Większość zgarnia podświadomość, która w najmniej
oczekiwanym momencie potrafi przypomnieć dawno zapomniany bit pamięci i
zawirować naszym życiem. Jeśli jesteśmy odporni - potrafimy odrzucić ten
sygnał, jako zbędny balast. Jeśli nie - przeżywamy to: raz, drugi,
setny. Rodzi się stres. Coś nas dręczy, przeszkadza myśleć, smędzi się
po umyśle jak czad, zamula, przeszkadza. Tak powstają natręctwa, lęki,
nerwice. Obejrzyjcie Dzień świra. To genialne przedstawienie ludzkiego
produktu dnia dzisiejszego: zagubionego, zastraszonego, posupłanego
zabełtanymi informacjami podświadomości, która ze swojego śmietniska
wrzuca do umysłu wszystko, na co pozwolimy.
Poszukiwanie
na "tablicy rozdzielczej" osobowości pacjenta "przełączników"
umożliwiających zmianę dotychczasowych zachoawań, obchodzenie blokad.
Wojciech Górecki
A potem szukamy antidotum, aby ją
wyłączyć: alkohol, prochy, mocne życie. Zagłuszyć brzęczący jazgot
niespełnienia powodujący, że czujemy się gorsi, do niczego, nie
potrafimy przeskoczyć przez poprzeczkę postawioną przez nas samych na
niebotycznej wysokości. Nerwicowcy, frustraci, alkoholicy. Ile nas?
Żądzą nami emocje
genetyczne
archetypy: karzącego ojca, kojącej matki, egocentryka. Dziwne, ale
każdemu z tych archetypów odpowiada bardzo konkretny gest, specyficzne
ułożenie trzech palców jednej ręki. Dziwne, ale podświadomość odpowiada
na te pierwotne gesty, reaguje na nie. Utrwala spójnię z nimi,
identyfikując się i potwierdzając, do jakiej grupy ludzi należymy.
Kupuje te gesty uznając, że oto nawiązaliśmy z nią kontakt, chcemy
rozmawiać, a ona jest do tej wymiany zdań gotowa.
I to jest pierwszy sukces terapeuty. Wynegocjowaliśmy warunki rozmowy, obie strony wyraziły chęć do wymiany informacji.
Teraz trzeba tylko umiejętnie postępować: łagodnie, ale skutecznie,
miękko, ale zdecydowanie. Najważniejsze - określić typ osobowości, potem
osobiste problemy: te z przeszłości, te obecne. Jeśli szukasz pomocy
naprawdę - współpracujesz, odpowiadasz na pytania otwarcie, choć są
czasem drażliwe. Wiesz, że każda odpowiedź tworzy twój prawdziwy obraz,
normalnie skrywany głęboko w podświadomości. Uzewnętrzniasz się,
pozbywasz skorupy, która narosła w tobie i na tobie, przez tyle lat
gromadzenia fałszywych wizji, grania fałszywych ról w różnych
środowiskach: ze strachu, z chęci imponowania, sprawienia komuś
przyjemności.
Przychodzisz z ciężarem dziesięciokrotnego
zawracania z dworu, aby sprawdzić, czy zamknąłeś drzwi, wyłączyłeś
żelazko, zgasiłeś kuchenkę. Przychodzisz, bo setki razy liczysz
latarnie, słupy, samochody, przechodniów i czekasz długo, aż przemknie
autobus o parzystym numerze. Spluwasz za siebie dziesięć razy po
dziesięć, bo jeśli mniej - może zdarzyć się coś niedobrego, zakładasz
rajstopy przez niemal pół godziny, żeby szew wypadł idealnie równo,
starasz się nie odzywać do nikogo w windzie, żeby tylko oni nie odezwali
się do ciebie pierwsi.
A teraz kładziesz się i czekasz. Wojciech Górecki wykonuje
kilka ruchów, odwołując się do archetypów funkcjonujących w twojej
podświadomości. Wprowadza cię w lekki trans, podczas którego zachowujesz
całkowitą jasność umysłu, pełną świadomość. W każdej chwili możesz
przerwać seans, ale przecież nie chcesz, bo przyszedłeś po to, żeby
wyzwolić się od niepokoju
od nerwicy, natręctw, wreszcie od pomocnika, którego sam wezwałeś na pomoc, a który cię zawiódł - wódki.
Więc
leżysz cierpliwie, odpowiadasz na pytania, koncentrujesz się i
słuchasz. Słuchasz opowieści o łące, drzewie, rzece i odpływających
smutkach. O tym, jak nieznośnie śmierdzą papierosy i jak na samo
wspomnienie alkoholu wywraca ci żołądek na lewą stronę. Podświadomość,
otwarta na rozmowę prowadzoną w jej języku, chłonie te uwagi (jest
bardzo wnikliwa i inteligentna), zatrzymuje dla siebie. W trakcie
kolejnego i następnych seansów przyjmuje te uwagi, koduje i akceptuje
jako własny sposób zachowania. Przyznaje rację: wódka jest nie do
przyjęcia, spluwanie przez ramię idiotyczne, a papierosy duszą.
Po dziesięciu godzinnych seansach 90 procent alkoholików przestaje mieć problemy z piciem.
W
podświadomości gromadzą się informacje uprzednio przetworzone i wyparte
przez świadomość. Nadmiar informacji świadomych przechowuje się w
podświadomości, jednakie w zupełnie już innej formie: symboli, sygnałów,
stereotypów, kompleksów, zagrożeń
- Nie kryję, że
mam doskonale wyniki w leczeniu alkoholizmu. Także lżejsze nerwice
równie łatwo poddają się terapii. Jeśli chodzi o papierosy - jest
znacznie gorzej. Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, dlaczego tak się
dzieje. Być może bodziec powodujący chęć wyzwolenia się z nałogu
alkoholowego okazuje się silniejszy. Zwłaszcza wśród ludzi o wyższym
statusie społecznym. Ten nałóg dezorganizuje im bowiem życie, często
narażając na lekceważenie, śmieszność, upodlenie. Papierosy atakują
jedynie zdrowie, wódka dodatkowo osobowość - wyjaśnia Wojciech Górecki, biohipnolog wychowanek profesor Marii Szulc,
postaci w świecie medycznym niezwykłej, niecodziennej. Prekursorki
pracy z podświadomością w stanach rozchwiania osobowości. Kobiety
niesłychanej dobroci, wielkiego serca, przez całe życie z pasją naukowca
docierającej do najgłębszych pokładów psychiki człowieka po to, by
ułatwić mu walkę ze swoimi słabościami, z którymi sam, na poziomie
świadomym nie mógł sobie poradzić.
Kiedy Wojciech Górecki poznał
profesor Szulc zaczął zadawać pytania, uzyskiwał odpowiedzi. Profesor
dostrzegła w nim umiejętność nawiązywania kontaktu, chęć niesienia
pomocy i - ze zdumieniem - zdolności bioenergoterapeutyczne.
Przez
najbliższych dwanaście lat terminował u Marii Szulc. Wiele się nauczył,
aż wreszcie sam, pod okiem mistrzyni zaczął przyjmować pacjentów. Po jej
śmierci (przed trzema laty) przejął gabinet. Nazwał go Przychodnią im. prof. Marii Szulc.
-
Pacjent musi przyjść świadom celów, jakie go do mnie przywiodły, mieć
motywację do współpracy. Sam przeciw niemu, bez zgody - nie osiągnę
żadnych efektów. On mówi, od czego chce się wyzwolić. Ja - za pomocą
mojej wiedzy i praktyki - szukam w jego podświadomości "tablicy
rozdzielczej" osobowości, "przełączników", które muszę wyłączyć, żeby
zgasić "światełka" dotychczasowych zachowań, a włączyć "źródła" zachowań
pożądanych, jakie obaj chcemy uzyskać...
Podświadomość nauczona
już, że alkohol jest szkodliwy, zareagowałaby na niego jak na truciznę,
przekazując taką informację do mózgu, do świadomości. Ta z kolei
uruchomi reakcje identyczne z objawami zatrucia.
To groźna broń - podświadomość
ale
także niesamowity sprzymierzeniec, jeśli tylko potrafimy się z nią
porozumieć. Metoda psychostymulacji często przynosi efekty w chorobach,
które opierają się medycynie konwencjonalnej. Nie bez powodu powiada
się, że 90 procent niedomagań naszego organizmu ma podłoże
psychosomatyczne. Umiejętne działanie psychoterapeuty potrafi zatem
przynieść efekty tam, gdzie nie pomogą lekarstwa i zastrzyki.
-
Jest zdumiewające, jakie zmiany zachodzą w ludziach po seansach, w
których uczestniczą. To nie tylko pozbywanie się nałogów (także nadwagi,
symptomów anoreksji), ale ogólne uspokojenie organizmu, a nawet zmiana
wyrazu twarzy która staje się wygładzona, radośniejsza - stwierdza Wojciech Górecki.
-
Zauważają to zwłaszcza obcujący na co dzień z pacjentem członkowie
rodziny. Oni najczęściej mi o tym mówią, dziękując za pomoc udzieloną
bliskiej osobie...
Ilu ludzi - tyle podświadomości. Do każdej
potrzebny inny klucz. Kiedy jednak się już znajdzie - wszystko przebiega
podobnie. Bardzo często pierwszy seans wyzwala w ludziach płacz, czują
się skrępowani. Uspakaja ich wtedy, mówi, że to normalne. Potrzeba nam
wypłakania się, żeby uciec od karzącego ojca, czy matki, do rodzica
wyrozumiałego, przytulającego, wybaczającego. Szukamy w podświadomości
momentu dziecka, tego czasu, gdy byliśmy szczęśliwi. Traktujemy go jako
wzorzec, do którego pragniemy porównać nasze aktualne życie.
Każdy
z nas ma w sobie przynajmniej dwa z trzech atawistycznych symboli:
karzącego ojca, kojącej matki lub egocentryka. Temu pierwszemu trudno
dogodzić, według niego zadanie zawsze jest ile wykonane. Matka - to
osobnik delikatny, wrażliwy, uczuciowy. Egocentryk - zapatrzony w siebie
egoista, który stale musi być w kręgu zainteresowania
Pierwsza
konfrontacja jest fatalna. Po kolejnych sesjach dostrzegamy w sobie
coraz więcej dobrego. Bo przecież każdy z nas rodzi się dobry. Zły staje
się dopiero potem, kiedy w zderzeniu z życiem trzeba nakładać na siebie
kolejne pancerze ochronne, w których coraz ciężej, niewygodniej, źle.
Uparci
próbują walczyć sami. Otwarci - szukają pomocy u fachowców. Wszyscy -
chcą żyć lepiej, a tu do Ery Wodnika wciąż daleko. Może więc po drodze
warto wpaść do Góreckiego?
Jędrzej Fijałkowski
Nieznany Świat
Nr 9/2003